„Blokowiska Łodzi”. Pierwsza książka w całości poświęcona łódzkim osiedlom
Piotr Borowski i Michał Koliński wychowywali się na Retkini i to właśnie wśród tamtejszych blokowisk spędzili młode lata. Pomysł na książkę narodził się w trakcie wspólnych rozmów dotyczących okresu dorastania, w których nie brakowało wątków związanych z charakterystycznymi miejscami Retkini. Ponieważ do tej pory nie powstała jeszcze żadna publikacja kompleksowo opisująca łódzkie blokowiska, autorzy postanowili, że chcą to zmienić.Praca nad książką zajęła blisko trzy lata. W pierwszej części publikacji opisano osiedla zachodniej części Łodzi: Nowe Rokicie, Obywatelską, Karolew, Retkinię, Montwiłła-Mireckiego, Koziny, Żubardź, Wielkopolską, Mikołaja Reja, Teofilów, Pojezierską i Radogoszcz.
Agnieszka Szynk: Dopisek „Vol. 1” na okładce książki świadczy o tym, że zebraliście dużo materiału. Jaką metodologię pracy przyjęliście?
Piotr Borowski: Podzieliliśmy miasto zgodnie z granicami największych i najbardziej charakterystycznych osiedli. Później zaczęliśmy szukać materiałów archiwalnych i rozmawiać z mieszkańcami.
Początkowo zakładaliśmy, że więcej uwagi poświęcimy sprawom związanym z zakładaniem osiedli – kwestiom projektowania przestrzeni i samej budowy. W trakcie prac okazało się, że proporcje się odwróciły. Powstała książka sentymentalna, pełna wspomnień i ludzkich historii. Niemal każdy z naszych rozmówców pokazywał nam dawne zdjęcia, stare mapy czy ulotki związane z danym osiedlem. Szybko okazało się, że materiału jest tak dużo, że konieczne jest podzielenie książki na dwie części.
AS: W publikacji skupiacie się wokół historii mieszkańców, ale wątki urbanistyczne są w niej mocno zaakcentowane.
PB: Dowiedzieliśmy się na przykład, że Teofilów był osiedlem zaprojektowanym wzorcowo. Obszar został podzielony na części przemysłową i mieszkalną, a w konkretnych miejscach przewidziano lokalizację pawilonów handlowo-usługowych czy terenów zielonych. Inaczej wyglądało to w latach 70. na Retkini czy Radogoszczu – Zachodzie. W tych częściach miasta budowano znacznie szybciej i bez dokładnego planu urbanistycznego. Chodziło o to, żeby nowe bloki powstawały jak najszybciej. W skrajnych przypadkach zdarzało się, że miejsce budowy kolejnego budynku wyznaczał dźwig, który nie mógł podjechać w każde miejsce.
Przyglądając się konkretnym blokowiskom i mieszkaniom widać, że każde z nich miało inny charakter i powstawało w innym momencie. Inaczej wyglądają mieszkania na Nowym Rokiciu czy w blokach na Radogoszczu – Wschodzie.
AS: Z jakim odbiorem spotkaliście się, szukając rozmówców do swojej książki?
PB: Mieszkańcy rozmawiali z nami bardzo chętnie. Udostępniali zdjęcia z prywatnych archiwów. Opowiadali gdzie chodziło się po pieczywo, gdzie znajdowały się konkretne sklepy. Mówili o rywalizacji uczniów z pobliskich szkół. Wspominali place i boiska, na których dawniej grało się w piłkę. Przywoływali historie, które dziś wydają się nam nierealne. Na przykład kiedy robotnicy kończyli prace na budowie jakiegoś osiedla, zostawiali po sobie ogromny bałagan – betonowe elementy, rury czy wykopy, które w tamtym czasie służyły dzieciom jako place zabaw. Dziś, ze względów bezpieczeństwa, trudno byłoby sobie to wyobrazić. Okazało się też ile łódzkich osiedlowych grup funkcjonuje w mediach społecznościowych.
AS: Mieszkańcy wspominali o osiedlowych animozjach? Może na tle piłkarskim?
PB: Zdarzały się przypadki szkół, które nie darzyły się sympatią. Najczęściej rywalizowali ze sobą uczniowie szkół położonych niedaleko siebie. Takie stosunki panowały choćby na Retkini między szkołami numer 137 i 15. Czasami międzyszkolne rozgrywki boiskowe później kończyły się nieoficjalną dogrywką na pięści.
AS: Czy łódzkie blokowiska mają jakiś wspólny mianownik? A może każde z nich jest na tyle charakterystyczne, że trudno je porównywać?
PB: Trudno mówić o wspólnych cechach. Na przestrzeni lat każde z nich postrzegano inaczej. Kiedy w okresie PRL bardzo brakowało mieszkań, taki lokal był szczytem marzeń. Każdy chciał pochwalić się przed znajomymi czy rodziną, że posiada własne M-3 na Retkini. Później, w latach 90. osiedla podupadły, a mieszkanie na nich wyszło z mody. Od kilkunastu lat widać, jak łódzkie osiedla się zmieniają. Są odnowione i ocieplone; na osiedlach znajduje się coraz więcej sklepów, jest lepszy dostęp do przedszkoli i szkół. Osiedla stały się samowystarczalne. Dominującą szarość zastąpiły pastelowe kolory. Nie ma już błota, ani bałaganu i co warte podkreślenia – łódzkie osiedla są bardzo zielone.
Mieszkańcy pozostałych części Łodzi chcą już przeczytać o swoich osiedlach. Wszystko wskazuje na to, że nie będą musieli długo czekać – kolejna książka ma ukazać się już w 2023 roku. Zostaną w niej opisane: Bałuty, Doły, Widzew, Olechów, Janów, Dąbrowa, Chojny, Kurak i Manhattan.
Pierwsza część publikacji jest już dostępna w sprzedaży.
CZYTAJ TAKŻE >>> 14 stycznia prapremiera „Na całe życie” w reżyserii Wojciecha Malajkata w Teatrze Powszechnym
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.