reklama
reklama

Hołowczyc w Łodzi o dramatycznym wypadku podczas Dakaru. Jechaliśmy dla WOŚP

Opublikowano:
Autor: | Zdjęcie: Manufaktur

Hołowczyc w Łodzi o dramatycznym wypadku podczas Dakaru. Jechaliśmy dla WOŚP - Zdjęcie główne

foto Manufaktur

reklama
Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

Wiadomości ŁódźKrzysztof Hołowczyc po raz kolejny pojawił się w Łodzi, by spotkać się z jej mieszkańcami podczas 32. wielkiego finału WOŚP w Manufakturze. W rozmowie z naszym reporterem, która odbyła się na scenie, opowiedział o swoich przeżyciach podczas ostatniego rajdu Dakar, w tym o poważnym wypadku, do którego tam doszło. 
Reklama lokalna
reklama

Krzysztof Hołowczyc i towarzyszący mu podczas rajdów Łukasz Kurzeja, od lat wpierają aktywnie Wielką Orkiestrę Świątecznej Pomocy, która gra w Łodzi. W tym roku słynny kierowca rajdowy pojawił się podczas 32. Finału WOŚP samodzielnie bez wsparcia pilota, opowiedział jednak o wspólnej walce we wsparciu tegorocznej orkiestry. A ta, jak się okazało, była wyjątkowo dramatyczna i bardzo niebezpieczna. Krzysztof Hołowczyc i Łukasz Kurzeja otarli się o śmierć podczas wypadku, do którego doszło drugiego dnia rajdu. Mimo poważnych kontuzji i uszkodzenia pojazdu zdecydowali się jechać. 

- Zrobiliśmy to, by wesprzeć WOŚP – powiedział „Hołek” zgromadzonym w Manufakturze łodzianom. – Za każdy przejechany kilometr nasz sponsor zobowiązał się wpłacić 10 zł na fundacje Jurka Owsiaka. Dotarliśmy do końca. Ten rajd nauczył mnie pokory. 

reklama

Dakar 2024. Dobry początek naszych rajdowców

Duet Hołowczyc i Kurzeja to bardzo doświadczony team. Współpracują ze sobą od 22 lat. Obaj mają za sobą setki startów w największych światowych rajdach. Hołek startował w 11 edycjach tego najbardziej znanego – rajdzie Dakar. Był w nim też jedynym Polakiem, który stanął na podium w klasyfikacji generalnej. Nikt więc nie wątpił, że w tegorocznym rajdzie Dakar, polski team sponsorowany przez Azoto-Power będzie walczyć o zwycięstwo. 

- Pierwszy dzień był dla nas bardzo dobrzy – mówił Hołowczyc do zgromadzonej w Manufakturze publiczności. – Prolog zakończyliśmy na doskonałej 5. Pozycji. Łukasz, który jechał jako mój pilot bardzo się cieszył ze świetnego przejazdu, bo udało nam się „namalować” ślad na pustyni, którym podążali jadący za nami kierowcy. 

reklama

Czytaj też:


Hołowczyc: straciłem czucie w rękach, byłem przerażony

Następnego dnia po pierwszym etapie Azoto-Power Team, jadący świetnie przygotowanym mini znalazł się na bardzo dobrej 15 pozycji. W drugim etapie dopadł ich pech. 

reklama

- Jechaliśmy za grupą motocyklistów – wspominał w Manufakturze Hołowczyc. – Jeden z nich nagle odbił w naszą stronę. Odruchowo skręciłem w prawo. Ja jechałem ponad 150 km na godz. on 50. Gdybym w niego uderzył, nie byłoby szans na ratunek.

Manewr, który uratował motocyklistę, przekreślił jednak szanse naszych rajdowców. Rozpędzone mini niemal rozpadło się na kawałki. Koła pojazdu po prostu odpadły, a znajdujący się wewnątrz Hołowczyc i Kurzaj znaleźli się w bardzo trudnej sytuacji. 

- Nagle poczułem, że tracę władzę w rękach – mówił głębokim głosem Hołowczyc. – Po prostu zwisały mi bezwładnie wzdłuż ciała. Byłem przerażony. Nie wiedziałem co dalej będzie. Pamiętam tylko, że lekarz, który pojawił się po pewnym czasie, zażartował, że nerwy odrastają po około milimetr na dobę. Z Łukaszem też nie było dobrze. A pojazd znajdował się w tragicznym stanie. O dalszej walce o dobre miejsce nie było już mowy.

Fot. Azoto-Power

Hołowczyc: Pojechaliśmy dla WOŚP

To, co stało się później może stanowić kanwę dla dobrego filmu. Mimo kontuzji i ogromnych uszkodzeń pojazdu Hołowczyc i Kurzeja zdecydowali się pojechać dalej.

- Na wygraną nie mieliśmy szans – mówił Hołowczyc. – Ale pojechaliśmy dla WOŚP. – Za każdy przejechany kilometr nasz sponsor Azoto-Power zobowiązał się wpłacić 10 zł na fundacje Jurka Owsiaka. Dotarliśmy do końca. Zebraliśmy w ten sposób 80 tys. zł. Ten rajd nauczył mnie ogromnej  pokory. 

Kto pojedzie z Hołkiem? 

Jak co roku Krzysztof Hołowczyc przyjechał do Łodzi z prezentem na licytację. Tym razem była nim możliwość przejażdżki z nim na prawym fotelu samochodem rajdowym. Licytacja była zacięta. Ostatecznie voucher osiągnął kwotę 3 tys. zł. Zwycięzcą licytacji został Tomasz Bonar, prezes fundacji Fun'n'Drive, która zbiera pieniądze za zakup specjalistycznych karetek do ratowania dzieci. 

- Jazda z Krzyśkiem Hołowczycem zawsze była moim marzeniem - powiedział na scenie, odbierając voucher na przejazd. - Postanowiliśmy jednak, że przejazd raz jeszcze wystawimy na licytację! 

Czytaj też: 

reklama
reklama
Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

Lubisz newsy na naszym portalu? Załóż bezpłatne konto, aby czytać ekskluzywne materiały z Łodzi i okolic.

e-mail
hasło

Nie masz konta? ZAREJESTRUJ SIĘ Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE

reklama
Komentarze (0)

Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.

Wczytywanie komentarzy
reklama
reklama