reklama
reklama

Mieszkańcy wsi, w której doszło do ataku nożownika są przerażeni. Na miejscu tragedii policja [zdjęcia]

Opublikowano: Aktualizacja: 
Autor:

reklama
Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

Wiadomości Łódź Niewyobrażalna tragedia, która miała miejsce w od zawsze spokojnej wsi. Wśród mieszkańców Tomisławic zapanował strach.
reklama

Do tragedii doszło wczoraj, 9 maja w małej wsi Tomisławice (pow. sieradzki).  Około godziny 23:00 19-latek zaatakował  10 przebywających w domu dziecka osób, w tym dzieci i opiekunkę placówki. W ataku nożownika zginęła 16-letnia dziewczyna, która była podopieczną placówki. Pięć osób zostało przetransportowane do szpitala, pozostałe cztery otrzymały pomoc medyczną na miejscu.

Zabójstwo w Tomisławicach pod Wartą. Nie żyje 16-latka

Głośne syreny policyjne, szum nadjeżdżających karetek oraz obawa o własne bezpieczeństwo. Tak opowiadają pierwsze chwile po tragedii w domu dziecka w Tomisławicach.

- Mieszkam tutaj od urodzenia, to ponad 50 lat. Nigdy nie zdarzyła się wcześniej tutaj taka sytuacja. Od razu zadzwoniła do mnie córka, która mówi „Mama, zamykaj się szybko w domu, wielka tragedia się zdarzyła”. Wystraszyłam się. Bałam się, że ten ktoś jeszcze wpadnie w jakiś szał, że zacznie dalej zabijać. Zamknęłam wszystkie drzwi na zamek, opuściłam  rolety w oknach i siedziałam  bardzo cicho. Potem już tylko słyszałam jak przyjechała policja, potem karetki.

- mówi pani Aleksandra, mieszkanka wsi Tomisławice.

Tomisławice to niewielka wieś, a mieszkańcy w rozmowie z portalem TuLodz.pl nie ukrywają, że są przerażeni tą tragedią. Zgodnie opowiadają, że dzieci z miejscowej placówki były zawsze grzeczne i kulturalne. Nigdy nie było z nimi problemów.

- Jak tylko usłyszałam te głośne syreny, natychmiast wyszłam z domu. Bałam się, ale chciałam sprawdzić co się dzieje. Myślałam, że może jakiś wypadek na drodze. Nagle zobaczyłam bardzo dużo aut, cała droga była zastawiona. Ratownicy wynosili te biedne dzieci na noszach, to był straszny widok.

- mówi pani Stanisława Czyżewska, mieszkanka wsi.

Jak podkreśla kobieta, która mieszka kilka domów dalej od miejsca tragedii, nigdy nie czuła się tutaj zagrożona. Zawsze było spokojnie.

- Ja tę działkę kupiłam w 1996 roku i pamiętam jeszcze poprzedniego dyrektora. Widziałam jak te dziewczynki chodziły na przystanek, jak do szkoły jeździły. Zawsze miłe, grzeczne…Słyszałam, jak na co dzień grały sobie w piłkę, słuchały muzyki, śmiały się na podwórku… Nie mieści mi się w głowie.

- mówi ze łzami w oczach pani Stanisława Czyżewska, mieszkanka wsi.

Na miejscu wciąż pracują służby, które będą badać przyczyny tej tragedii. Ranne dzieci zostały przetransportowane do Instytutu Centrum Zdrowia Matki Polki w Łodzi oraz szpitala w Poddębicach.

reklama
Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

Lubisz newsy na naszym portalu? Załóż bezpłatne konto, aby czytać ekskluzywne materiały z Łodzi i okolic.

e-mail
hasło

Nie masz konta? ZAREJESTRUJ SIĘ Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE

reklama
Komentarze (0)
Wczytywanie komentarzy
reklama
reklama