Puchar Polski niczym turniej towarzyski
Jeszcze nie tak dawno Puchar Polski był traktowany zupełnie po macoszemu. Nie były to rozgrywki, w których zespoły miałyby o co grać. Na tę rywalizację patrzono jak na niepotrzebny obowiązek, który nikomu nie przynosił żadnego pożytku. Z zazdrością patrzyliśmy za naszą zachodnią granicę, gdzie drużyny walczyły do upadłego, by zakwalifikować się do kolejnej rundy, a starcia decydujące o tytule na żywo oglądały dziesiątki tysięcy fanów obu finalistów.Jedynym plusem, a przynajmniej tak mi się wydawało, był fakt, że wygranie Pucharu Polski dawało przepustkę do gry w eliminacjach europejskich pucharów. Z każdym kolejnym rokiem okazywało się jednak, że gra poza polskim podwórkiem była niczym „pocałunek śmierci” dla naszych drużyn.
Nic więc dziwnego, że częściej niż spotkania na wysokim poziomie oglądaliśmy mecze rezerw i kopanie się po czołach. Ważniejsza była liga, a granie co 3 dni 7 razy w sezonie zdecydowanie przewyższało możliwości sowicie opłacanych piłkarzy.
Finał na Narodowym zmienia wszystko
Chociaż proces zmiany myślenia u ludzi trwa dość długo i niewielu ma ochotę w ogóle zachęcić społeczność do innego spojrzenia na daną sprawę, to obecne władze Polskiego Związku Piłki Nożnej doszły do wniosku, że nadszedł czas na Puchar Polski z prawdziwego zdarzenia. Główną zmianą było przeniesienie finału na PGE Narodowy, czyli na stadion, na którym występ w roli zawodnika jest spełnieniem marzeń wielu piłkarzy.Jest zatem o co grać, bo oprócz podwyżek i szans na pokazanie się w Europie, można dobrze zaprezentować się już w Polsce, przy blisko 50 000 widzów.
Odbiegliśmy jednak trochę od rzeczywistości, bo do finału jeszcze dużo czasu. Wróćmy na nasze łódzkie podwórko i zastanówmy się jak Widzew i ŁKS podejdą do rozgrywek o Puchar Polski 2019/2020.
Zagłębie Sosnowiec – Łódzki Klub Sportowy. ŁKS chce w końcu wygrać
Sprawą pierwszorzędną jest fakt, iż ŁKS od siedmiu meczów nie zaznał smaku zwycięstwa. Zespół pogrążył się w kryzysie, a sobotnia porażka z Arką Gdynia jeszcze bardziej dobiła wszystkich związanych z klubem z al. Unii 2. Jakkolwiek banalnie by to nie zabrzmiało, to ŁKS musi wyłożyć wszystkie ręce na pokład i spróbować się przełamać właśnie teraz – w meczu z niżej notowanym Zagłębiem Sosnowiec.Trener Kazimierz Moskal powtarza jak mantrę, że jego zespół potrzebuje tego jednego zwycięstwa. Zapytany na konferencji prasowej właśnie o najbliższy mecz w Pucharze Polski nie ukrywał, że bardzo zależy mu na wygranej.
- W każdym meczu gramy o to, by poczuć smak zwycięstwa. Na pewno pojedziemy do Sosnowca, by wygrać i awansować do kolejnej rundy – mówił trener Moskal.
Kwestią otwartą pozostaje to, na barkach których piłkarzy spocznie ciężar walki o przełamanie i zwycięstwo w meczu z Zagłębiem. Wydaje się, że najbardziej prawdopodobnym scenariuszem jest dokonanie przez szkoleniowca ŁKS-u 5-6 zmian. Piłkarze, którzy pojawią się na boisku nie tyle będą pełnili rolę zmienników dla podstawowego składu, ile po prostu powalczą o to, by wskoczyć do wyjściowej jedenastki na mecz ligowy z Zagłębiem Lubin.
Wiadomo, że ŁKS potrzebuje impulsu, który pozwoli na wymazanie z głów zawodników minionych porażek. Nie pomogło zakontraktowanie Arkadiusza Malarza, więc być może pomogą zmiany w składzie? Wiele osób, w tym ja, zbawiciela ŁKS-u w tej rundzie wypatruje w utalentowanym Michale Trąbce. Przy czym mi nie chodzi o to, że ma on zostać głównym kreatorem gdy ekstraklasowicza, ale ma nieco odciążyć Ramireza, który wówczas dostanie szansę na to, by odżyć i wrócić do formy, jaką prezentował w Fortuna 1 Lidze.
Czy zatem znam przepis na zwycięstwo ŁKS-u w meczu z Zagłębiem? Oczywiście, że nie. Niemniej jednak liczę na to, że piłkarzom z Łodzi uda się wygrać i ponownie uwierzyć w swoje możliwości. Każdy przecież wie, że w piłkę to oni grać potrafią jak mało który polski zespół.
Widzew – Śląsk. Powiew ekstraklasy przy al. Piłsudskiego
ŁKS chce się przełamać, a Widzew ma ochotę na sprawienie niespodzianki, bo takową byłoby wyeliminowanie zespołu z PKO Ekstraklasy. Przy zapowiadaniu tego meczu na bok należy odłożyć emocje, a zdroworozsądkowo stwierdzić: to mecz drugoligowca z ekstraklasowiczem.Mimo to ciężko oprzeć się wrażeniu, że mecz Widzew – Śląsk zapowiada się nadzwyczaj ciekawie. Spotkanie przy al. Piłsudskiego jest nawet traktowane jako jedno z hitowych spotkań 1/32 Pucharu Polski. Dlaczego?
Ano przede wszystkim dlatego, że w Widzewie gra sporo piłkarzy, którzy w ekstraklasie już występowali. Na czele tego zestawienia oczywiście były gracz m.in. Śląska – Marcin Robak. Łódzki klub kompletując kadrę na ten sezon poszedł w stronę doświadczenia i piłkarzy, którzy na polskich boiskach mają rozegranych bardzo dużo meczów. Wspomniany Robak, Możdżeń, Rudol czy Kosakiewicz to przecież zawodnicy z ekstraklasową przeszłością.
Jeśli tylko widzewiacy nie popełnią rażących błędów w obronie, to może się paradoksalnie okazać, że Śląsk będzie łatwiejszym rywalem do ogarnia niż kilka II-ligowych zespołów.
Powody takiego obrotu spraw mogą być dwa. Jeden to podejście piłkarzy Śląska, którzy dojdą do wniosku, że ważniejsza jest liga. Zlekceważenie łódzkiej ekipy może się wrocławianom odbić czkawką. Dlatego też sądzę, że na Widzewie pojawią się piłkarze z pierwszej jedenastki i mało prawdopodobne jest to, że podejdą oni do tej rywalizacji bez niezbędnej koncentracji.
Nieco bardziej możliwa jest druga opcja, czyli otwarty mecz z obu stron. Widzew niemiłosiernie męczy się w II lidze grając w ataku pozycyjnym. Trochę wstydliwym dla Śląska byłoby cofnięcie się i oczekiwanie na ruch łódzkiego II-ligowca, więc przewiduję zdecydowane ataki wrocławskiej ekipy od początku meczu. Widzew natomiast może skorzystać ze swoich szybkich skrzydłowych oraz Przemysława Kity i Marcina Robaka z przodu, którzy w kontratakach będą podwójnie groźni.
Ale czy Kita i Robak w ogóle wystąpią w tym meczu? Czy trener Kaczmarek nie postanowi, że w meczu ze Śląskiem obejrzymy innych piłkarzy? Szczerze mówiąc, nie chce mi się w to wierzyć. Wszyscy po tej stronie Łodzi czekają na takie pojedynki jak ten ze Śląskiem. Występ w takim meczu to dla widzewiaków nie przykry obowiązek, ale wielka przyjemność i możliwość pokazania się szerszej, także tej ekstraklasowej publiczności.
Wszystkie ręce na pokład i gramy na 100%
Reasumując, po obu łódzkich zespołach spodziewam się, a wręcz wypadałoby napisać, że oczekuję, 100% zaangażowania. To przede wszystkim. Ani Widzew, ani ŁKS mogą sobie pozwolić na to, by do Pucharu Polski podejść bez kompleksów, bo swoje w tym sezonie za uszami mają, ale to dobrze, bo dzięki temu koncentracja w pucharowych starciach powinna być na najwyższym poziomie.Zwycięstwa jednych i drugich, które są jak najbardziej w zasięgu, mogą być na wagę złota. ŁKS wówczas się przełamie, a Widzew pokona zespół z PKO Ekstraklasy, co będzie sukcesem samym w sobie.
Na oba mecze (Widzew gra we wtorek, a ŁKS w czwartek) czekam z nadzieją i niecierpliwością. Miło byłoby się obudzić w piątkowy poranek z przeświadczeniem, że weekend tuż tuż, a do tego mamy dwie łódzkie drużyny w kolejnej rundzie Pucharu Polski.
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.