reklama
reklama

Zgwałcona Małgosia i zamordowana Elżbieta. To niejedyne ofiary Wampira z Zarzewskiej

Opublikowano: Aktualizacja: 
Autor:

reklama
Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

Wiadomości ŁódźWe wrześniu 1980 roku na łodzianki i zgierzanki padł blady strach. Zamordowano dziewczynkę, dorosłą kobietę i napadnięto na dwie kolejne. Kim był Wampir z Zarzewskiej?
reklama

Gwałt na 11-letniej Małgosi 

Jak wszystkie inne dzieci, 11-letnia Małgosia szła na rozpoczęcie roku szkolnego 1 września. Chodziła do Szkoły Podstawowej nr 122 przy ul. Jesionowej 38 w Łodzi. Rozpoczynała teraz klasę piątą. Wybrała drogę na skróty i przemierzała teren przy torach kolejowych aż do wzniesienia. Jak czytamy w Pitawalu Łódzkim autorstwa Adama Antczaka i Jarosława Warzechy, na skarpie zauważyła mężczyznę. Ten miał podążać za nią. Dziewczynka przestraszyła się go i zaczęła przed nim uciekać. Mężczyzna ją dogonił, po czym zaciągnął w krzaki i uderzał kilka razy jej głową o ziemię, aż straciła przytomność. Małgosia została zgwałcona. Gdy się ocknęła, okazało się, że mężczyzna rozebrał ją do naga. Nie ruszała się. Przez jakiś czas napastnik stał odwrócony tyłem do dziewczynki. Nie zauważył, że ta jest przytomna. Po chwili odszedł z jej tornistrem i portmonetką, w której były pieniądze. 

reklama

- Myślę, że przeżyła tylko dzięki swej dużej odporności i bystrości. Udała martwą i moim zdaniem tylko to ją uratowało - czytamy w Pitawalu Łódzkim. 

Małgosia po jakimś czasie wstała i się ubrała. Następnie wróciła do domu, w którym była jej mama. Zawiadomiono pogotowie oraz milicję. 

Morderstwa Wampira z Zarzewskiej

Kilka dni po tym zdarzeniu napadnięto na Elżbietę W. Wieczorem 5 września 1980 kobieta wraz ze swoją koleżanką Agnieszką wracały ze spektaklu w Teatrze Powszechnym w Łodzi. Pani Agnieszka dysponowała samochodem i podrzuciła Elżbietę na przystanek tramwajowy linii 26 na rogu al. Politechniki i Obywatelskiej, a sama pojechała do domu na Retkinię. Elżbieta W. wysiadła w Rudzie Pabianickiej na przystanku Rudzka - Farna. 

reklama

6 września w godzinach porannych na ul. Scaleniowej mieszkanka Łodzi zauważyła ślady krwi i kobiece nogi. Ofiarą okazała się być 25-letnia Elżbieta W. Kobieta była rozebrana do naga. Została zgwałcona. Jej ubranie znajdowało się pod jej ciałem, a obok leżał długi pręt zawinięty w szmatę. Tak samo jak przypadku 11-letniej Małgosi, morderca okradł kobietę. Zabrał jej torebkę, zegarek i złoty łańcuszek.  

Zaledwie po dwóch dniach, czyli 8 września morderca uderzył ponownie. Znów zaatakował dziecko. Była nią 8-letnia Anetka, uczennica SP nr 122 w Łodzi. Do tej samej szkoły chodziła Małgosia. Milicja w Zgierzu dostaje powiadomienie o zaginięciu dziewczynki o 2.00 w nocy, a po sześciu godzinach w lesie w Chełmach ojczym Anetki znajduje jej półnagie ciało, które było przykryte gałęziami.  

reklama

Kolejny napad Wampira i ujęcie sprawcy

Rozpoczął się wyścig z czasem. 10 września zwyrodnialec uderza ponownie. Zaginęła 19-letnia Beata. O tym zdarzeniu zostaje powiadomiony posterunek w Andrespolu. Beata była widziana ostatni raz przez swoją koleżankę, gdy ta wsiadała do autobusu linii K, jadącego w stronę Zgierza. Tego samego dnia, gdy zgłoszono jej zaginięcie, dwóch mężczyzn znajduje w lućmierskim lesie leżącą nieprzytomną kobietę z urazem głowy. Jest ciężko ranna, ale żyje. Okazuje się, że jest to zaginiona Beata. Na miejscu milicja odnajduje żeliwną kulę, zawiniętą w skarpetki. Tym narzędziem najprawdopodobniej zadano ciosy kobiecie w głowę. Ofiara nic nie pamiętała z tego wydarzenia. 

- O tym, że złapano tego mordercę, zadecydował przypadek i szybkie skojarzenie faktów przez policjantów - czytamy w Pitawalu. 

reklama

Trwało intensywne śledztwo. Milicja znalazła świadków zdarzenia sprzed zabójstwa Elżbiety W. w Rudzie Pabianickiej. Pani Teresa tego dnia również wracała tramwajem nr 26 i wysiadała na tym samym przystanku co 25-latka. Widziała wtedy młodego mężczyznę. Z kolei, mąż pani Teresy tego samego dnia ok. 20.30 jechał do pracy na nocną zmianę. Na przystanku Rudzka - Scaleniowa widział mężczyznę podobnego z opisu do tego, którego później widziała jego żona. Za chwilę przybiegły dwie kobiety. Z ich rozmowy, a właściwie kłótni, wynikało, że mężczyzna nie wrócił z urlopu do zakładu karnego. Jego matka groziła mu, że zgłosi ten fakt na milicję. 

Śledczy "przyjrzeli się" bliżej 18-letniemu Krzysztofowi S. Najpierw dotarli do jego matki, która potwierdziła, że ten na stałe przebywa w zakładzie poprawczym i nie wrócił do niego. W poprawczaku siedział za kradzieże i włamania. Za Krzysztofem S. został wydany list gończy. Znaleziono go bardzo szybko, bo już 17 września na przystanku tramwajowym Kilińskiego - Dąbrowskiego w Łodzi. Przyznał się do winy. Krzysztof S. został skazany na karę śmierci. Wyrok wykonano. 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

reklama
reklama
Artykuł pochodzi z portalu tuzgierz.pl. Kliknij tutaj, aby tam przejść.
Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

Lubisz newsy na naszym portalu? Załóż bezpłatne konto, aby czytać ekskluzywne materiały z Łodzi i okolic.

e-mail
hasło

Nie masz konta? ZAREJESTRUJ SIĘ Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE

reklama
Komentarze (0)

Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.

Wczytywanie komentarzy
reklama
reklama